niedziela, 12 grudnia 2010

Folkowe retrospekcje


ZIMA 2010/2011
Jean Paul Gaultier


Moda lubi zataczać koło. Nie inaczej jest tym razem. Po krótkotrwałym flircie z plastikiem lat '80, wracamy do powłóczystych spódnic, oraz kwiecistych wzorów lat '60. Zimowa kolekcja Jean Paul Gaultier przypomina kolejną wariację na temat dzieci kwiatów, elementów folkowych i naturalnych, obszernych krojów.


Hitem jest, przywoływany od paru sezonów, styl BOHO, łączący hippisowską feerię barw z luzem surferów i oryginalnością bohemy (stąd nazwa). Elementami stroju są długie, luźne spódnice, futrzane kamizelki, dżinsowe kurtki, kolorowe tuniki, szerokie paski, duże torby. Styliści odkryli go w roku 2004.Za jedną z pierwszych fanek stylu uznaje się Kate Moss, wkrótce dołączyły do niej Sienna Miller oraz Nicole Richiei siostry Olsen. Wśród amerykańskich gwiazd trend ten rozpowszechniła Rachel Zoe, znana stylistka, która odpowiada za wizerunek takich znanych osób jak Mischa Barton, Nicole Richie czy Cameron Diaz.
Kate Moss



Typowymi dla boho tkaninami są len, cieniutka bawełna, z których szyte są tuniki zdobione masą etnicznych wzorów, obszerne sukienki w kwiatowe oraz orientalne desenie. Dodatki wykonane są z drewna, zamszu oraz skóry. Znanym dodatkiem w stylu boho są duże kapelusze z szerokim rondem, ciężka i pokaźna biżuteria, często skórzane buty z frędzlami lub drewnianymi z metalowymi elementami. Do tego wielkie


spódnice z falbanami z widocznym wpływem cygańskim. Do kwiatowychsukien w stylu boho pasuje zarówno skórzana kurtka jak i futrzana narzuta. To wszystko tworzy idealną boho całość.






ELEMENTY OBOWIĄZKOWE:
Etniczne dodatki, najlepiej ręcznie robione - koraliki, naszyjniki, rzemyki w dużych ilościach.
Długie, kolorowe, cygańskie spódnice i sukienki.
Folklorystyczne wzory, hafty, futerkowe wykończenia, motywy kwiatowe, chusty, koronki.
Dżinsowe kamizelki, luźne spodnie, botki, kowbojki.



    Falbaniaste spódnice, haftowane tuniki - zdawałoby się, że boho nadaje się najlepiej do noszenia latem. Aktualny sezon jesienno-zimowy jest jednak najlepszym przykładem na to, że boho pasuje również na sezon jesienno-zimowy. Styl ten dopuszcza mieszanie różnych wzorów, oraz - idealne na zimę - ubranie warstwowe. Zwiewną sukienkę w stylu hippie uzupełniamy grubym swetrem, botkami z futerkiem i dużym kapeluszem. W tym wydaniu na pewno nie zmarzniesz.



    Boho to styl, który z założenia ma wyrażać indywidualizm, więc wszelkie eksperymenty są dozwolone.

    Zabrane Facetom


    Od dziś nie musisz już wydawać fortuny, aby wyglądać mega-modnie i stylowo. Wystarczy wyciągnąć blezer, lub spodnie  z szafy Twojego faceta.
    Moda typu "Boyfriend", to szaleństwo nadchodzącego sezonu. Wszystko powinno być w mega-rozmiarze i najlepiej oryginalnym, męskim kroju. Zanim jednak ulica zaroi się od sufrażystek, warto zastanowić się z czym mega-ciuchy nosić i czy na pewno jest to rozwiązanie dla nas.


    W szerokich ciuchach najlepiej wyglądają kobiety wysokie i (dobra wiadomość) dobrze zbudowane. Filigranowe osóbki wypadają kiepsko - po prostu giną w morzu materiału.


    Przeszukując szafę swojego chłopaka należy zwrócić uwagę na fasony spodni. Tylko te z prostymi nogawkami pozwalają na stworzenie looku boyfriend’s jeans. Do spodni za dużych o kilka rozmiarów pasują zarówno płaskie buty np.: balerinki czy tenisówki, jak i te na obcasach. W przypadku tych drugich należy zwrócić uwagę na rodzaj słupka. Musi być dosyć spory, ale co najważniejsze masywny. Odkryte botki czy oksfordy będą w tym przypadku niczym postawienie kropki nad i. O szpilkach trzeba kategorycznie zapomnieć, gdyż burzą one cały efekt.


    Męskie spodnie świetnie wyglądają z podwiniętymi nogawkami. To właśnie taki sposób noszenia dżinsów upodobały sobie zarówno dziewczyny zafascynowane wykorzystywaniem męskich spodni do swoich stylizacji, jak i celebrities.
    Ale wielkie są teraz nie tylko jeansy. Ubrania typu "boyfriend", lub "oversize" to również koszule, marynarki, a nawet torebki. Taka moda idealnie sprawdza się na codzień - jest bardzo wygodna, nie krępuje ruchów, Jest także idealna dla każdej kobiety, pragnącej ukryć drobne mankamenty figury. Szerokie jeansy zatuszują zbyt masywne uda, natomiast długa, luźna marynarka pomoże ukryć brak talii.


    W przypadku kobiet drobnych i szczupłych dobrze jest przełamać efekt komponując garderobę na zasadzie przeciwieństw, tj. luźna góra z dopasowanym dołem (np. szeroka bluza i legginsy), lub odwrotnie (luźne spodnie w zestawieniu z obcisłą koszulką). Taki zestaw zniweluje wrażenie przytłoczenia, spowodowane nadmiarem materiału. Wystarczy spojrzeć, jak robią to zagłodzone celebrytki. Jennifer Aniston połączyła luźne, spuszczone spodnie z bardzo obcisła koszulką. Połączenie luźnych, tunikowych bluz z legginsami jest natomiast domeną mody spod znaku "Japan Style". Drobne, filigranowe japonki doskonale wiedzą jak przystosować modę na mega-ciuchy do swojej sylwetki.


    Wróćmy jednak do faceta - w co ma się ubrać, kiedy już wyciągniemy mu z szafy ostatnie jeansy? Oczywiście w ciuchy "oversize" - tym razem w wydaniu męskim. Ten styl, rozpowszechniony przez Johny'ego Deepa przywodzi na myśl czasy grunge'u. Efekt... zabójczy. Zresztą, zobaczcie sami...

    piątek, 10 grudnia 2010

    FELIETON


    WSZYSCY JESTEŚMY MICKIEWICZAMI



    Co oznacza dla mnie słowo “Polska”?

    Beznamiętnie przeglądam codzienną prasę. Informacje miałkie i nieistotne - "Kwaśniewski: Kask ocalił mi życie"1, "Niespodziewany urlop premiera - bez związku z kampanią"2, „Rewolucja na stokach Tatr”3. Grzęznę gdzieś w połowie czwartego artykułu, tak bardzo zmęczyły mnie owe nowości. Każdy kolejny tytuł wskazuje wyraźnie, że w moim kraju nic się nie dzieje. Czy tak jest rzeczywiście?

    Dziesięć miesięcy minęło, odkąd wróciłam z Londynu. Wyjechałam, jak większość moich rówieśników – spragniona wrażeń, nowości, przygody... Chciałam się sprawdzić w innej rzeczywistości – w świecie, który dotychczas znałam jedynie z reportaży w kolorowych magazynach, oraz opowieści tych nielicznych „szczęśliwców”, których stać było na podobne wypady.

    Parę lat temu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, otworzył się dla nas świat. Dla nas – młodych, bo dla pana Tuska, Kwaśniewskiego, czy pana Krauze był otwarty od dawna. Po wstąpieniu do Unii już każdy przeciętny zjadacz chleba mógł wykupić bilet tanich linii lotniczych i z dowodem osobistym w kieszeni przekroczyć brytyjską granicę. Wielu z nas, prócz tego dowodu, nie miało nic więcej. Może jeszcze głowę pełną marzeń i kolorowych snów o wielkim świecie.

    W kraju dobrobytu czułam się trochę jak parias. Pierwszą wypłatę w całości zostawiłam w Primarku – sieciowym sklepie z tanią odzieżą. Jak zahipnotyzowana krążyłam między półkami, przerażona ogromem produktów. Sukienki, garsonki, buty, kapelusze – od nadmiaru wrażeń wirowało mi w głowie, a zawartość portfela niebezpiecznie szybko zbliżała się do zera absolutnego.
    Cóż, nie przywykłam do tego, że w jednym miejscu mogę nabyć praktycznie całą garderobę – bez nerwowego zwiedzania połowy miasta. Poza tym nigdy wcześniej nie było mnie stać na taką rozrzutność za zwyczajną tygodniówkę z pracy za barem. To było szaleństwo...

    Podobnie było w pracy... Nauczona doświadczeniem z rodzimego kraju, spodziewałam się ciężkiej pracy za byle jakie pieniądze i menadżera, obrzucającego mnie inwektywami. Pół roku przed wyjazdem z Polski zatrudniłam się w barze, wychodząc z założenia, że odrobina praktyki dobrze mi zrobi. Pracowałam nocami, po 12 godzin, a mój przełożony przypominał dresiarza. Przeraźliwie klął i poklepywał podwładne w niewybrednych żartach, za które można by było podać go do sądu, gdyby tylko praca była legalna.

    Tu było inaczej... Już pierwszego dnia przeżyłam miłe zaskoczenie. Mój menadżer był eleganckim mężczyzną , o nienagannych manierach. Od razu poinformował mnie o moich prawach i obowiązkach, oraz oprowadził po pubie. Dostałam broszurę, zawierającą wszystkie detale szkolenia barmańskiego, oraz zapewnienie, że nie muszę się spieszyć z przyswajaniem wiedzy, ponieważ przez pierwsze 2 miesiące obejmuje mnie „okres ochronny” i jeżeli z czymkolwiek będę miała problem, on bardzo chętnie mi wytłumaczy. I tak rzeczywiście było – nikt na mnie nie krzyczał, nie było miejsca na upokorzenie. Wprawdzie praca nie należała do lekkich, ale atmosfera współpracy i wzajemnego szacunku znacznie poprawiała mi samopoczucie.

    Naprzeciwko mojego pubu mieściła się siedziba Guardiana, w związku z czym, większość stałych klientów, stanowili pracownicy firmy. Bardzo lubiłam klientów pubu – władali piękną angielszczyzną, a rozmowa z nimi była czystą przyjemnością. Nieraz wspominałam przyjaciółkę, która odbywała praktyki w Gazecie Wyborczej. Po zakończeniu praktyk przyrzekła sobie, że nigdy nie będzie tam pracować, ponieważ odrzucał ją brak kultury i pospolite chamstwo, rządzące w relacjach pomiędzy pracownikami. Tu było inaczej – praca w szacownej gazecie nobilitowała tych ludzi do zachowania się na pewnym poziomie. Nurtowała mnie myśl – czy naprawdę jesteśmy aż takimi barbarzyńcami – My, Polacy? A jeżeli tak, to dlaczego?

    W Wielkiej Brytanii najbardziej zaskakiwali mnie ludzie – ich radość, beztroska i naiwność. Dorosłe dzieci, które nigdy nie zaznały niedostatku. Ten kto sądzi,że cierpienie uszlachetnia, jest w wielkim błędzie. Moim zdaniem cierpienie i niedostatek deprawują ludzi, zmuszając ich do rzeczy, których w normalnych warunkach nigdy by nie uczynili. W imię zaspokojenia podstawowych potrzeb jesteśmy w stanie przymknąć oko na łamanie praw człowieka, wszechobecne chamstwo, czy krzywdę bliźniego . Szczytne ideały dewaluują się w zderzeniu z nieprzychylną rzeczywistością.
    W tym miejscu wypadami tylko przytoczyć słowa prof. Barbary Skargi, która w wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi:
    „Cierpienie nie wzbogaca. Niszczy i upokarza, pod każdym względem – fizycznym i psychicznym. Odziera z godności (…) Jest niesłychanie groźne dla człowieka.”
    Słowa te, wypowiedziane w kontekście zesłania, interpretuję znacznie szerzej – jako uniwersalną właściwość, przynależną nam, ludziom.
    Patrzyłam więc spragnionym wzrokiem na te wesołe, pulchne twarze, nieskażone cierpieniem i zazdrościłam im każdej minuty tego życia, każdej chwili. Żyć po to, by spełniać swoje marzenia – dla mnie to wciąż abstrakcyjny frazes...

    Zaskakiwały mnie słowa, zaskakiwała mnie tolerancja – poznawałam ten świat z szeroko otwartymi ustami.
    • Dlaczego nigdy nie nagrałaś płyty? - zapytał mnie mój znajomy Howard, gdy siedzieliśmy razem w studiu nagraniowym – Masz bardzo ciekawy głos...
    • Wiesz, u nas w Polsce jest trochę inaczej... - zaczęłam nieśmiało – Nie każdy może iść sobie do studia i tak po prostu nagrać płytę. Czasami najzdolniejsi ludzie grają na ulicy...
    Spojrzał na mnie z nieukrywanym zdziwieniem. Chyba ciężko mu było przełożyć to, co powiedziałam na swoje realia. Znów mnie dotknęła abstrakcja...

    Więcej zrozumienia znalazłam u mojego dobrego kolegi z pracy. Katumba Kaimbe pochodził z Konga, ale bardzo rzadko opowiadał o swoim kraju. Miałam wrażenie, jakby trochę się wstydził. Pracował na kuchni, ponieważ w pubie panowała niepisana zasada, że za barem stoją tylko biali. Cóż, przemiły menadżer okazał się miły tylko dla wybranych. Kaimbe znał płynnie 4 języki europejskie, kończył w Anglii wyższe studia z ekonomii i stanowił wyśmienitego rozmówcę. Wrażliwego, elokwentnego i jakby znacznie bliższego mi, niż przeciętni Anglicy. Nigdy nie spytał o co opuściłam kraj – dla niego było to oczywiste. A gdy opowiadałam mu kiedyś o stanie wojennym, powiedział mi,że czytał trochę o komunizmie w Polsce i że u niego w kraju też strzelano do ludzi na ulicach.

    Dlaczego wróciłam?
    Rozmawiając z Kaimbe, zrozumiałam,że bliżej mi do przybyszy z krajów Trzeciego Świata, niż do rdzennych Anglików. Po wielu miesiącach zmagań z rzeczywistością i własną tęsknotą zrozumiałam, że oto stoję przed nowym wyborem – zostać pariasem w obcym kraju, czy wrócić do własnych korzeni – biednych i ponurych, ale własnych.

    Salony Anglików często zdobią rodzinne zdjęcia – są dumni ze swoich przodków. Ja również zaczęłam myśleć o swoich. Pradziadek był oficerem AK, siedział w obozie jenieckim. Jego żona była matematyczką, pisała wiersze, została dyrektorem szkoły. Moja babcia skończyła fizykę na Politechnice Wrocławskiej. Miała niesamowitą wyobraźnię – do dziś pamiętam jak pięknie i barwnie potrafiła opowiadać. Oni wszyscy leżą tutaj – w tej ziemi. Żyjąc tu, staję się elementem pewnej historii, jej kontynuacją. Tam byłam najwyżej biedną emigrantką, kaleczącą miejscowy język. Kultura, język, który kocham - tego wszystkiego ogromnie brakowało mi w obcym kraju.

    Wróciłam... Do dzisiaj biję się z myślami, czy było warto.

    Tyle uczono nas o patriotyźmie – o miłości do ojczyzny. Od dziecka karmiono mnie Mickiewiczem. On również, tak jak ja, prowadził życie emigranta. Tak samo tęsknił za krajem, czego dowód dał w swoich wierszach. Lecz czymże jest tęsknota, której nie można skonfrontować z rzeczywistością?
    Jak zachowałby się Mickiewicz, gdyby jednak powrócił do kraju? Lecz nie do tego wytęsknionego, wyidealizowanego świata, który stworzyła dlań wyobraźnia, ale do tego realnego, pełnego nietolerancji, chaosu, korupcji. Czy byłby się jeszcze w stanie zachwycać bursztynowymi polami, gdyby musiał walczyć o chleb? A może poszedłby w ślady Witkacego?

    Tak naprawdę wszyscy jesteśmy Mickiewiczami. Zachwycamy się własną ojczyzną wtedy, gdy jest już nieosiągalna.
    1Dziennik, poniedziałek 11 stycznia 2010 08:18
    2Gazeta.pl, poniedziałek 11 stycznia
    3Wyborcza.pl, 2010-01-11

    PR Dolnośląska Szkoła Wyższa

    PAŃSTWOWYM MOLOCHOM MÓWIMY "NIE"

    Reforma uczelni Wyższych wciąż w fazie odległych planów. Uczelnie prywatne nie śpią, oferując coraz ciekawsze i bardziej konkurencyjne kierunki.

    Ostatnio głośno o problemach absolwentów na rynku pracy. Polskie uczelnie wyższe generują bezrobotnych, ponieważ ich programy są niedostososwane do zmieniających się realiów. Co roku urzędy pracy rejestrują kolejnych magistrów, którym ukończone studia nie gwarantują żadnych konkretnych umiejętności zawodowych. Pracodawcy od dawna krytykują ten stan rzeczy. Programy studiów są przeładowane ogólną wiedzą teoretyczną, brakuje natomiast specjalizacji ukierunkowanych na zdobywanie konkretnych umiejętności, niezbędnych na rynku pracy.

    Tak było do tej pory. Widać już bowiem pierwsze zwiastuny zmian. Szkoły Prywatne dostrzegły szansę na zwiększenie swojej konkurencyjności, stawiając na rozwój kierunków, których nie oferuje żadna uczelnia państwowa.

    Jednym z takich przykładów jest Dolnośląska Szkoła Wyższa, która w ramach studiów licencjackich, oraz magisterskich, uruchomiła kierunek: Media cyfrowe i Komunikacja elektroniczna. Kierunek przyciąga studentów szkół wyższych – zarówno uniwersytetu, jak i politechniki, zainteresowanych poszerzaniem swoich kompetencji w dziedzinie nowych mediów. Program studiów zawiera tak niespotykane przedmioty, jak np.: warsztaty wizualizacji, czy podstawy grafiki 3D.

    Być może problem przygotowania absolwentów do pracy zawodowej zostanie rozwiązany właśnie przez uczelnie prywatne – lepiej dofinansowane i bardziej elastyczne...

    Agnieszka Karczewska

    TOSKANIA

    TOSKANIA – oaza sztuki i wina

    Toskania to region Italii, który od lat, nieustannie przyciąga turystów swoja niepowtarzalną atmosferą. Delikatne wzgórza, zielone lasy, gaje oliwne, winnice i starożytne miasteczka położone na szczytach wzgórz- to idealne miejsce do odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku i pośpiechu.
    Jest to kraina, gdzie średniowieczne malarstwo osiągnęło wymiar boski - gdzie narodził się renesans, gdzie żyli i pracowali Duccio, Masaccio, Piero della Francesca, Botticelli. Sztuką okazuje się również styl życia mieszkańców, kuchnia oraz oczywiście wina i kawa.
    Niezwykle zróżnicowany krajobraz Toskanii sprawia, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Miłośnicy morza i plażowania odnajdą tu najpiękniejsze plaże usytuowane od Livorno do Grosetto. Dla tych, którzy kochają sporty wodne, wody archipelagu Wysp Toskańskich stwarzają idealne wręcz warunki żeglowania. Ci, którzy pragną odpocząć w oazie ciszy, powinni wynająć dom lub mieszkanie w jednej z niezliczonych faktorii, usytuowanych najczęściej wśród pagórków i cyprysów. Miłośnicy sztuki przekonają się, że wszystko, co widzieli dotąd, nie jest warte widoku Sieny, muzeów Florencji, a czar małych miasteczek Toskanii oraz rozsianych po pagórkach ruin romantycznych zamków jest tym, czego się nie zapomina do końca życia.

    POŁOŻENIE

    Toskania graniczy na północy z Ligurią i Emilią-Romanią, na wschodzie z Umbrią i Marche, na południu z Lacjum a od zachodu sięga do wybrzeży Morza Tyrreńskiego. Do Regionu należą także wyspy archipelagu toskańskiego, m.in.: Elba (223,5 km²), Montecristo, Capraia, Gorgona, Pianosa, Giglio (21,2 km²). Większość regionu to teren wyżynny (67%) i górski (25%), niziny zajmują jedynie 8% powierzchni.
    Toskania dzieli się na 10 prowincji:
    • prowincja Livorno
    • prowincja Piza (Pisa)
    • prowincja Arezzo
    • prowincja Pistoia
    • prowincja Florencja (Firenze)
    • prowincja Lukka (Lucca)
    • prowincja Grosseto
    • prowincja Massa-Carrara (Massa i Carrara)
    • prowincja Prato
    • prowincja Siena


    SZCZYPTA HISTORII

    Nazwa Toskania, po raz pierwszy użyta w X w., pochodzi od łacińskiego słowa Tuscia, które było używane od III w. do opisania regionu znanego również jako Etruria, terytorium Etrusków, położonego między Tybrem a rzeką Arno.
    Początkowo Toskania stanowiła siedzibę Etruskich królów. Podbita przez Rzymian, weszła w skład Imperium Rzymskiego w 281 p.n.e.. Od 406 n.e. była podbijana przez najeżdżające na Italię plemiona germańskie. Później znajdowała się kolejno pod panowaniem: Bizancjum(od 553 roku), Longobardów (od 568 rok), oraz Franków (od 776 rok). W XV w. została podporządkowana Florencji i władającym w niej Medyceuszom. Po wygaśnięciu dynastii Medyceuszy w 1737 władza przeszła w ręce dynastii habsbursko-lotaryńskiej, co związało kraj z Austrią. Po podboju w 1801 Napoleona Bonaparte utworzył Królestwo Etrurii. Wielkie Księstwo Toskanii Napoleon nadał Elizie Bonaparte. W 1814 na tron powróciła dynastia habsbursko-lotaryńskia. Od 22 marca 1860 roku weszła w skład zjednoczonych Włoch.
    Burzliwe dzieje odcisnęły swe piętno na architekturze regionu.


    NIE TYLKO KRZYWA WIEŻA
    Jednym z najważniejszych czynników decydujących o tak ogromnej popularności Toskanii jest imponująca liczba zabytków. Oczywiście najsłynniejszym zabytkiem jest Krzywa Wieża w Pizie, która swe pochylenie zawdzięcza niestabilności tamtejszego podłoża. Z powodu obsunięcia się podłoża dzwonnica katedry w Pizie zaczęła się przechylać już 800 lat temu. Mimo to stoi ona do dziś. Budowla jest znana na całym świecie i stanowi jeden z siedmiu cudów świata.
    We Florencji na uwagę zasługuje Katedra Santa Maria del Fiore, wysoka na ponad 100 metrów należy do największych oraz najsłynniejszych kościołów na świecie. Godny polecenia jest też najstarszy budynek tego miasta - Baptysterium San Giovanni. Najwięcej zabytków we Florencji znajdziemy na placu Piazza della Signoria, za prawdziwą perełkę architektury uznawane są florenckie mosty. W Galleria dell'Accademia we Florencji znajduje się chyba najsłynniejszy posąg świata – Dawid Michała Anioła.
    Oprócz Florencji oraz Pizy miastem, które koniecznie trzeba zobaczyć podczas pobytu w Toskanii jest Siena. Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami, a cała jego architektura stanowi niesamowity kompleks gotyckich zabudowań. Sercem Sieny jest il Campo, piękny plac w kształcie muszli, na którym odbywa się Palio – mający wieloletnia tradycję wyścig w trakcie, którego jeźdźcy dosiadają koni na oklep.
    Toskania uważana jest za kolebkę włoskiego renesansu - wtedy właśnie region ten przeżywał okres swojej największej świetności. Z tego też powodu obecnie możemy w Toskanii podziwiać tak dużą liczbę zabytków, z których większość pochodzi właśnie z epoki odrodzenia. To tutaj żyli i tworzyli Leonardo da Vinci, Michal Anioł i Rafael. Tutaj budowali nowy kanon języka Dante, Boccacio, Petrarka. W Pizie w 1564 przyszedł również na świat, słynny fizyk i badacz przyrody Galileusz. Wszedł on w konflikt z Kościołem z powodu uznawanego wtedy za błędne twierdzenia, że Ziemia obraca się wokół Słońca.
    Dziś miasta Toskanii wabią artystów swą niezwykłością, malowniczością i obfitością w dzieła sztuki. Bernardo Bertolucci zachwycony melancholijnym klimatem przeniósł tam akcję swojego filmu „Ukryte pragnienia”. Piękno tego regionu opiewali w swych utworach Zbigniew Herbert i Jarosław Iwaszkiewicz. Po średniowiecznych uliczkach toskańskich miast przechadzali się Adam Mickiewicz, Cyprian Norwid i Maria Konopnicka. Sielskie krajobrazy, atmosfera przesiąknięta sztuką i wyśmienite wina stanowią o unikalnym charakterze tego regionu Włoch.



    PLAŻE
    Wybrzeże Toskanii ma 32 km długości i ciągnie się od miejscowości Marina di Carrara po Versilię. Część plaż jest świetnie zagospodarowana i przygotowana na turystów, ale istnieją tu jeszcze zatoczki – dzikie i nadal nieodkryte – prawdziwy raj dla tych, którzy wczasy lubią spędzać z dala od tłoku i zgiełku.
    Toskańskie wybrzeże niedaleko Versilia to długie i szerokie plaże, pokryte delikatnym piaskiem w kolorze słońca. Krystalicznie czysta woda, błękitne niebo, luksusowe hotele i morskie przysmaki serwowane przez tutejsze lokale gastronomiczne to tylko nieliczne z zalet wybrzeża Versilia. Wybrzeże Versilia to plaże: Viareggio, Lido di Camaior, Marina di Pietrasanta, Forte dei Marmi, Marina di Massa, Marina di Carrara.
    Szczególnie godna polecenia jest Riviera Etrusca, którą cenią sobie liczni kochankowie. Położone daleko od ciekawskich spojrzeń, ustronne zatoki gwarantują intymność i spokój. Jeśli chcemy naprawdę wypocząć, wybierzmy się na plaże w małych, rybackich miejscowościach, takich jak Campiglia Marittima, czy Punta Ala oraz na plaże znajdujące się na terenie naturalnego parku przyrody Rimigliano. Morze Tyrreńskie zaprasza do kąpieli, uprawiania sportów i wodnych szaleństw.
    Rzadko kto odwiedza ciche plaże we Viareggio. Ich magia przyciąga tu ludzi, którzy poza ciszą szukają izolacji, piękna i spokoju. Mało magnetyczne i nieznane odpychają od siebie nowobogackich przybyszów, tych najbardziej krzykliwych. Z toskańskich plaż mamy okazję popłynąć łodzią do najpiękniejszych wysp archipelagu. To stąd na Elbę wypłynęła niegdyś łódź z Napoleonem.
    Wybrzeża Toskanii są dla przybyszów niezwykłe i potrafią zachwycić. Piękne krajobrazy i malownicza okolica nadaje temu miejscu wyjątkowości. Niezwykłym widokiem przyciąga Monte Argentario. Jako półwysep malowniczo wcinający się w morze, przyciąga turystów kochających spokój i lazurowy błękit wody. Niewiele tu miejsc do plażowania, ale na przesmykach znajdzie się zawsze jakaś wydma, która pomieści kilka osób.


    SMAKI TOSKANII
    Kuchnia regionu to swoiste połączenie dwóch smaków – włoskiego i regionalnego – toskańskiego. Znajdziemy tu dania skomponowane z owoców morza i ryb, a także wykwintne specjały z makaronów i ciast oraz warzywne kompozycje zazwyczaj przyprawione szczyptą bazylii.
    Toskania to bez wątpienia cesarstwo Chianti. Ba, Toskania, całe Włochy chlubią się niezrównanym smakiem tego wina. Dla wielbicieli trunku cenną będzie wizyta w jednej z licznych posiadłości winiarskich rodzin, zajmujących się produkcją wina od stuleci. W trakcie takiej wycieczki można zobaczyć w jakich warunkach jest uprawiane i produkowane wino, jak leżakuje w wielkich dębowych beczkach i przede wszystkim, jak smakuje produkt końcowy. Większość takich winnic stanowią same w sobie muzea, a ich gospodarze bardzo chętnie opowiedzą o tradycjach i technice tworzenia wina.
    Kolejnym odkryciem są toskańskie sery. Tradycja wytwarzania serów owczych w tym regionie sięga epoki neolitu i brązu. Owczy ser w Toskanii potocznie nazywany jest „Cacio”, choć w Polsce funkcjonuje częściej pod nazwą „pecorino”. Występują cztery regiony, w których tradycja produkcji cacio wciąż jest żywa. Bez wątpienia, spośród toskańskich serów najbardziej znany jest ten z Pienzy. Słynie między innymi z tego, e przez pewien czas dojrzewania posypuje się go popiołem. Niekiedy równie „Cacio” z Pienzy okładany jest liśćmi z orzecha lub na wzór ‘Pecorino di Fossa” dojrzewa zakopany w ziemi. Toskańczycy przepadają za tym serem, który najczęściej podawany jest na koniec obiadu lub kolacji przy akompaniamencie jakiegoś wybitnego wina.
    Oczywiście nie sposób zapomnieć o oliwie z oliwek. Oliwa może być tłoczona z różnych odmian oliwek lub też z konkretnej, jednej odmiany. Każdy region we Włoszech, podobnie jak w przypadku szczepów winnych, posiada swoje charakterystyczne odmiany oliwek. W przypadku Toskanii jest to “Olivastro”, “Pendolino”, “Frantoio” i “Moraiolo”.
    KIEDY JECHAĆ I JAK DOJECHAĆ
    Wiosna i jesień w Toskanii są najpiękniejsze. Temperatury w kwietniu, maju oraz wrześniu i październiku sięgają 20 stopni C. W lipcu i sierpniu jest tu upalnie – temperatura wzrasta do 32 stopni, a uliczki miast zapełniają się turystami. Samoloty dolatują do Rzymu i Mediolanu, do samej Toskanii trzeba więc dojechać pociągiem lub autobusem. Na obszarze samej Toskanii komunikacja jest bardzo dobrze rozwinięta. Stanowe autostrady i drogi miejskie gwarantują szybkie połączenia między miastami. W miastach niestety panuje duży ruch, a korki są nieodłącznym elementem krajobrazu. Dlatego jeśli w planach mamy zwiedzanie – zwiedzajmy na piechotę. Pociągi we Włoszech łączą tylko duże miasta w kraju, a także większe stolice europejskie, za to świetnie funkcjonują tu linie autobusowe.
    Sezon turystyczny w Toskanii, dzięki łagodnemu klimatowi trwa niemal przez cały rok. Na wieś najlepiej wybrać się wczesną wiosną, która sprzyja aktywnemu wypoczynkowi oraz agroturystyce. W lecie, w miasteczkach całej Toskanii mają miejsce tradycyjne festiwale, a także koncerty na świeżym powietrzu. Smakosze, a w szczególności miłośnicy wina oraz trufli powinni wybrać się do Toskanii pod koniec lata, kiedy to najlepiej degustuje się regionalnych produktów. Łagodna zima pozwoli natomiast polskim turystom odetchnąć od mrozów, zaś w miejscowych muzeach oraz hotelach skorzystać ze zniżek.  

    SYCYLIA

    SYCYLIA – wyspa słońca


    Gdyby Bóg zobaczył moje królestwo Sycylii, nigdy nie wybrałby Palestyny” – stwierdził panujący na wyspie w XIII wieku Fryderyk Hohenstaufen.
    Trudno się z nim nie zgodzić - Sycylia jest największą wyspą na Morzu Śródziemnym i od wieków fascynuje przybyszów z całego świata swoją egzotyką, bogactwem zabytków i fantastycznymi krajobrazami, które stały się natchnieniem dla wielu artystów. Już przez starożytnych nazywana Wyspą Słońca, szczyci się największą w Europie liczbą godzin słonecznych w ciągu roku.
    Na wyspie znajduje się 65 rezerwatów przyrody i 3 parki narodowe. Plaże są regularnie sprzątane, a jakość wody morskiej określana jest jako dobra. Wiele plaż, np. w Syrakuzach, zostało w roku 2001 wyróżnionych Błękitną Flagą.
    Liczne zabytki, morze, romantyczne plaże, 2000 godzin nasłonecznienia w roku, wyśmienita kawa, to wszystko powoduje, że Sycylia jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc zarówno przez Włochów, jak i zagranicznych turystów.



    HISTORIA
    Położenie Sycylii w centrum antycznego Świata Śródziemnego uwarunkowało jej niezwykle bogatą historię.
    Według mitologii greckiej wyspa posłużyła Zeusowi do przygniecenia giganta Tyfona, który podczas walki z nim padł, rażony piorunem przez Zeusa. Jak pisał Owidiusz w "Przemianach" (tłum. Anny Kamieńskiej) - "Głowę przywala Etna. Tedy Tyfon olbrzymi na wznak leżąc z ust żelaznych piasek wyrzuca i zionie płomieniem. Często z wysiłkiem stara się zepchnąć brzemię ziemi, zrzucić z siebie i miasta, i ogromne góry. Wtedy drży ziemia."
    Ta największa wyspa Morza Śródziemnego była pod panowaniem Greków, Fenicjan, Rzymian, Bizantyjczyków, Arabów, Normanów, Francuzów i Hiszpanów. Ślady licznych najazdów widoczne są w sycylijskiej kulturze, obrzędach, obyczajach i zabytkach. To właśnie nieprzeciętnej mozaice kultur wyspa zawdzięcza swój niepowtarzalny charakter i różnorodny koloryt.
    Liczne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, doprowadzały Sycylię do ruiny, ale za każdym razem mieszkańcy pracowicie odbudowywali zniszczenia.



    PALERMO
    Stolicą regionu jest Palermo, założone przez Punijczyków, choć jego nazwę, Panormos ("wielki port") zawdzięcza się Grekom. Palermo powstało w VIII wieku p.ne. jako fenicka osada handlowa. Po Fenicjanach rządzili Kartagińczycy, Rzymianie, a także Arabowie. Palermo przez 6 wieków było po Konstantynopolu najważniejszym miastem ówczesnej Europy.
    Do upadku miasta przyczynili się Andegawenowie a w jeszcze większym stopniu Hiszpanie, którzy rządzili tutaj przez 6 stuleci. Pozostawili swoje ślady w architekturze barokowej.
    Bogata historia zaowocowała wspaniałym bogactwem kulturowym i wielką różnorodnością wśród zabytków. Hiszpańskie pałace, średniowieczne uliczki, arabskie kopuły, bizantyjskie targi, arabsko-normańskie kościoły, wspaniałe mozaiki, świetne muzea. To wszystko oferuje nam sycylijska stolica, tygiel różnych kultur, hałaśliwe i ekscytujące miasto.
    Wędrówkę najlepiej rozpocząć od Pałacu Normanów, dziś siedziby sycylijskiego parlamentu. Znajduje się w niej kaplica wybudowana w XII wieku przez Rogera II, władcę Sycylii. Pałac powstał na zgliszczach zamku arabskiego. Wewnątrz znajdziemy orginalne arabsko-bizantyjskie sklepienie stalaktytowe, niespotykane nawet w świecie Islamu. Na kopule widnieje, wykonana ze złota, mozaika przedstawiająca Chrystusa Pantokratora. Taką samą odnajdziemy w świątyniach Montreale i Cefalu.
    Kilka kroków od pałacu położony jest otoczony zielenią kościółek San Giovanni Eremiti, który wyróżnia się spośród piaskowych budowli czerwonymi arabskimi kopułami. Na koniec spaceru jeszcze tylko rzut oka na XII – wieczną katedrę i można udać się do małego ogrodu Garibaldiego, gdzie zachwycą nasze oczy olbrzymie fikusy, niespotykane w żadnym innym europejskim mieście. Z gałęzi olbrzymich drzew spływają powietrzne korzenie i czepiając się ziemi tworzą naokoło starych pni gromady młodych pędów. Niezwykły widok!
    Nie omińmy także trzeciego pod względem wielkości teatru w Europie - Teatro Massimo i nieco mniejszego Teatro Politeama, z wejściem przypominającym słynny rzymski łuk triumfalny w Paryżu. Po południu warto wybrać się choć na chwilę do Mondello - peryferyjnej, willowej dzielnicy Palermo z publiczną plażą, portem pełnym kolorowych łodzi, gwarnym placem oraz mnóstwem lodziarni i knajpek specjalizujących się w daniach rybnych.
    Z Palermo koniecznie trzeba natomiast odbyć wycieczkę do położonego nad miastem Montreale, aby zobaczyć potężną normańską katedrę, wyposażoną w najpiękniejsze i największe na świecie mozaiki. Pełno jest wokół niej, ukrytych pod rozłożystymi palmami, małych kafejek. Można więc, po męczącym zwiedzaniu, odpocząć w cieniu, sącząc zmrożoną granitę (skruszony sorbet, który pije się przez słomkę).

    ETNA

    Na wschodnim wybrzeżu Sycylii od trzeciorzędu niezmiennie króluje Etna, w średniowieczu nazywana również Mongibello - najwyższy i największy w Europie stożek wulkaniczny - ma aż 145 km obwodu u podnóża, a jego wysokość liczy około 3323 m n.p.m. (z powodów wybuchów jest zmienna). Jest to wulkan czynny, składający się głównie z trachitów i bazaltów.
    Z krateru stale wydobywa się para i gaz, a w czasie erupcji bomby wulkaniczne i popiół. Etna ma ponad 270 kraterów bocznych, a na jej wschodnim stoku znajduje się rozpadlina Valle del Bove o stromych ścianach, głęboka na 1000 metrów.
    Dolne stoki Etny są gęsto zaludnione, a do wysokości 800-900 metrów n.p.m. sięgają pola uprawne, sady i winnice. Lasy (głównie dębowe, kasztanowe i bukowe) rosną do wysokości 2200 metrów nad poziomem morza, a wysokogórskie murawy - do 3000 metrów. Tam też mieści się obserwatorium wulkanologiczne.
    Od V wieku zanotowano 80 dużych wybuchów, a najsilniejszym z nich był ten z 1669 roku, który zniszczył Katanię. Ostatnia erupcja Etny miała miejsce w czerwcu 2004 roku.
    Warto odwiedzić Katanię. Jest to spore, bo liczące 340 tysięcy mieszkańców, miasto leżące na wschodnim wybrzeżu, u stóp Etny. Turyści chętnie odwiedzają tę miejscowość, ponieważ leży między innymi, dużymi centrami turystycznymi - Taorminą i Syrakuzami. Chlubą Katanii są wspaniałe, długie, piaszczysto-żwirkowe plaże, otulone wysokimi klifami. Usytuowane na nich hotele oferują sporo rozrywek, które dla amatorów spędzania czasu na plaży organizują zawodowi animatorzy i instruktorzy sportów wodnych. Można tu więc pograć w siatkówkę, wypożyczyć wszelaki sprzęt sportowy czy zamówić rejs statkiem.


    SEGESTA
    Na chwilę odpoczynku i zadumy znajdziemy także miejsce w Segeście, wpatrując się w gmach tamtejszej greckiej świątyni. Nigdy niedokończona, a stojąca już tysiąclecia świątynia, znajduje się w polu, na jednym ze wzgórz, mając za tło osobliwy górzysty krajobraz. Jako jedyna budowla ocalała – nietknięta! – pomimo licznych trzęsień ziemi i wojen. Ze starożytnego miasta Segesta zostały natomiast tylko kamienie.
    Podążając dalej na zachodni brzeg wyspy, znajdziemy się w miejscu, z którego zaledwie kilka kilometrów oddziela nas od afrykańskiego lądu. Mijamy tu po drodze średniowieczną katedrę w Erice, kopce pozyskiwanej z morza soli w Trapani, a także winiarnię w Marsali, by w końcu dotrzeć do Doliny Świątyń w Agrigento. Na falistej dolinie, rozciągającej się u stóp podłużnego wzgórza, rozsiane są greckie świadectwa religijnego kultu. To jeden z najrozleglejszych parków archeologicznych Morza Śródziemnomorskiego.



    SYRAKUZY
    Kolejnym miejscem, w którym koniecznie musimy się zatrzymać są Syrakuzy. Ich sercem jest wysepka Ortigia, na której znajduje barokowa katedra (w jej wnętrzu widoczne są pozostałości świątyni Ateny). Na niej też tryska słodką wodą małe źródełko, położone zaraz przy samym morzu – to „Źródło Aretuzy”. Stało się ono dla Karola Szymanowskiego inspiracją do napisania jednej z najpiękniejszych melodii, granej do dziś przez wszystkich wielkich skrzypków świata.
    W parku archeologicznym starożytnych Syrakuz możemy przekonać się o niezwykłych właściwościach, jakie posiada „Ucho Dionizosa”. Chodzi oczywiście o wykutą w skale grotę w kształcie ludzkiego ucha, która zadziwia nadzwyczajną akustyką.
    Syrakuzy to także starożytne kamieniołomy, grecki teatr, w którym miały swoje premiery dramaty Ajschylosa, bizantyjskie grobowce i rzymski amfiteatr. Przekrój różnorodności kulturowej jest w tym miejscu niezwykle widoczny. Ślady przeszłości możemy odkryć również w tamtejszym Muzeum Archeologicznym, w którym znajdują się przepiękne ogrody Willa Landolina z fragmentami hellenistycznych ulic i katakumbami z czasów chrześcijańskich.

    RAJ DLA AMATORÓW NURKOWANIA

    Sycylia słynie z pięknych, czystych plaż, a jakość wody morskiej eksperci od ekologii określają jako dobrą. Jeśli nie masz czasu na zwiedzenie całej wyspy, a chciałbyś zobaczyć najpiękniejsze plaże (zarówno piaszczyste, jak i żwirowe), liczne zabytki i urokliwe miasteczka, koniecznie udaj się na zachodnie wybrzeże.
    Wybrzeża Sycylii oferują fenomenalne warunki dla nurków. Na plażach znajdziesz mnóstwo szkółek żeglarstwa, windsurfingu i nurkowania. O sprzęt sportowy się nie martw - jest tu sporo wypożyczalni, w których całkiem niedrogo możesz zaopatrzyć się w potrzebny ekwipunek.



    KUCHNIA
    Każdy, kto odwiedzi Sycylię nie może zapomnieć o spróbowaniu wyśmienitej kuchni i wspaniałych wyrobów cukierniczych. Fanstastycznie ciepły klimat gwarantuje niesamowicie słodkie i soczyste owoce i warzywa niemalże przez cały rok. Ale to makaron - dla Włochów "la pasta" - jest podstawą kuchni na tej włoskiej wyspie. Rodzony sycylijczyk powie, że makaron i oliwa z oliwek wystarczą, żeby zaserwować pyszny obiad. Jeśli jeszcze doda się świeżutkich pomidorów, bakłażanów czy brokułów, a do tego sporo świeżych ziół, w szczególności bazylii, tymianku i mięty - wykwintne danie gotowe. Trzeba pamiętać tylko o jednym - absolutnie w żadnym wypadku makaron nie może być rozgotowany, la pasta MUSI być "al dente", czyli półtwarda (dosłownie "na ząb").
    Drugim niezbędnikiem kuchni sycylijskiej jest oliwa z oliwek, często wyciskana własnoręcznie. Poza nią, przebojem kucharzy na Sycylii są przyrządzane na setki sposobów owoce morza. Natomiast przysłowiową wisienką na sycylijskim torcie jest wino, bez którego nie rozpoczyna się żadnego obiadu.
    KIEDY JECHAĆ?
    Najlepszą porą roku na podróże po Sycylii jest wiosna. Wówczas roślinność na wyspie kipi soczystą zielenią, kwitną bujnie oleandry i bugenville. Lepiej nie planować podróży na lato, zwłaszcza na sierpień. Wtedy wszyscy Sycylijczycy wyjeżdżają na wakacje. Poza tym upał jest niemiłosierny i daje się we znak podczas całodniowego zwiedzania. Temperatura dochodzi do 40 C w cieniu, nawet wieczorem. Jesienią jest już chłodniej, ale nadal ciepło. Wyspa jest niestety spalona na popiół po lecie, ale za to ma do zaoferowania najlepsze pod słońcem owoce: opuncje, winogrona, pomarańcze, które można tam jeść prosto z drzewa. Zima na wyspie trwa krótko, od stycznia do lutego. Wówczas nastaje pora deszczowa, a na Etnie leży śnieg.

    FINLANDIA

    FINLANDIA

    Jeśli szukasz miejsca na aktywny wypoczynek, taki jak: narciarstwo, rzeglarstwo, czy wędkowanie, wyjazd do Finlandii będzie strzałem w dziesiątkę.
    Ten kraj oferuje również wytchnienie od szalonego tempa życia współczesnych miast. Tutaj odnajdziesz spokój, przyrodę i wolność...

    Finlandia - kraina lasów i jezior, słynie ze swojej dziewiczej przyrody. Na dalekiej północy, przez ponad dziesięć tygodni lata trwają białe noce, zaś zimą, na tym samym obszarze, przez ponad osiem tygodni słońce nigdy nie wznosi się ponad horyzont.
    Większość powierzchni kraju stanowią niziny z młodą rzeźbą polodowcową. Naturalne, zachodnie i południowe granice Finlandii wyznaczają Zatoka Botnicka i Zatoka Fińska, pomiędzy którymi rozciąga się Pojezierze Fińskie, złożone z 60 tys. jezior. Na północ od Koła Podbiegunowego znajduje się Laponia.

    Południowa część Finlandii leży w strefie klimatu umiarkowanego ciepłego przejściowego. Natomiast północ (w tym fińska Laponia) jest w zakresie umiarkowanego chłodnego. Średnie temperatury lipca na południu wynoszą 17-18 stopni i 14-15 stopni na północy ( w najchłodniejszym miejscu w Kilpisjärvi 12 ). W styczniu średnie temperatury wynoszą -2 stopnie na Wyspach Alandzkich, -4 na południowym wybrzeżu, w środkowej części kraju od -8 do -10 i -14 na północy.

    Średnia gęstość zaludnienia wynosi 17 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Ten fakt czyni z Finlandii najrzadziej zaludniony kraj Europy, po Norwegii i Islandii. Południowa część kraju zawsze była gęściej zamieszkana niż północna.

    LEŚNE RUNO

    Powierzchnię tego skandynawskiego kraju w 69 proc. pokrywają lasy.



    W Finlandii do lasu na grzyby i jagody może wybrać się każdy i to niezależnie od tego, czy teren jest państwowy czy prywatny. Dominują tu jagody, borówki, jeżyny, maliny, żurawina. Najwięcej borówek rośnie w środkowej części kraju, w regionie Kainuu, oraz na północy – w Laponii. W obu regionach na jeden hektar przypada około 14 kg tego owocu. Z kolei brusznicę, zwaną czerwoną borówką znajdziemy we wspomnianym już Kainuu, Laponii oraz w Północnej i Południowej Ostrobothni.
    Kraina tysiąca jezior jaką zwana jest Finlandia to również prawdziwy raj dla grzybiarzy. Na jeden hektar przypada ich tu aż 50 kg – i pomimo, że połowa Finów zbiera grzyby, a ponadto para się tym wielu obcokrajowców w celach zarobkowych – co roku zbieranych jest zaledwie kilka procent z tej liczby. Najwięcej grzybów, w tym kurek, rośnie w centralnej i południowej części kraju.
    Najtańszy pomysł na nocleg to rozbicie namiotu na polu kempingowym. Można również wynająć kilkuosobowy domek. Są one bardzo wygodne, wyposażone w sprzęt kuchenny i lodówkę, toaletę, nierzadko ogrzewaną łazienkę (co jest istotne w zimnym klimacie) i saunę. Dobrym i stosunkowo tanim pomysłem są również gospodarstwa agroturystyczne. Tutaj dostaniemy nocleg w pokojach gościnnych lub zaadoptowanych na mieszkanie stodołach.

    SKANSEN W TURKU

    Dla wielu turystów Turku jest pierwszym miejscem, w którym stykają się z Finlandią, ponieważ ze Sztokholmu regularnie kursują tu niedrogie promy, zawijające po drodze na Wyspy Alandzkie.
    Jest to najstarsze miasto w Finlandii i pierwsza stolica kraju. Możemy odwiedzić więc m.in. Muzea, oraz średniowieczny zamek. Latem ożywają tereny nad brzegiem rzeki, nad którą można się przechadzać godzinami, odwiedzając pływające bary.
    Jedną z osobliwych atrakcji miasta jest skansen. Nie jest to jednak typowe muzeum, utworzone, poprzez zwiezienie z różnych stron kraju unikatowych eksponatów. Skansen w Turku powstał poprzez przekształcenie dawnej, rzemieślniczej dzielnicy miasta.

    Kiedy po pożarze w 1827 roku planowano układ nowego miasta, dzielnica Luostarinmaki miała zostać zrównana z ziemią. Jednak wykonanie planowanych robót opóźniło się i jeszcze w początkach XX wieku dzielnica wciąż istniała.

    Muzeum Rzemiosła (jak oficjanie nazywa sie skansen) zostało otwarte latem 1940 roku. Ideą powstania muzeum było zachowanie zanikających lub znacznie zmieniających się z postępem technicznym zawodów. W tej chwili prezentowanych jest około czterdzieści różnych zawodów, między innymi: piekarz, zegarmistrz, kołodziej, bednarz, stolarz, krawiec, garbarz.

    NAJWIĘKSZA SAUNA ŚWIATA
    Sauna narodziła się 1500 lat temu w Finlandii. Na początku był to po prostu wypełniony dymem szałas, w którym zbierali się członkowie tutejszych plemion.

    W dzisiejszej Finlandii sauny można spotkać w prywatnych domach, na lotniskach, a ostatnio także w specjalnej kolejce linowej w kurorcie narciarskim w Kittili.

    Jest to wyjątkowe doświadczenie. Turyści najpierw normalną kolejką linową wjeżdżają na górę, na której znajduje się kompleks saun. Tam przebierają się w ręczniki, i pokrzepieni szklaneczką cydru, przenoszą się do specjalnego wagonika z sauną w środku.

    Wyłożony drewnem wagonik waży 950 kilo. W środku mieści się kilka niewielkich kamieni, które można polewać wodą za pomocą malutkiej łyżki. Całość wygląda jak miniaturowa sauna. Chociaż wnętrze ma niewiele ponad metr szerokości, znalazło się tam miejsce na dwie ławeczki, na których zmieszczą się cztery osoby.

    Warto odwiedzić Kuopio, gdzie znajduje się największa na świecie, drewniana sauna Jätkänkämppä, z której równocześnie może korzystać 100 osób. Ustanowiony w niej rekord świata, to 103 osoby z 47 państw zażywające sauny równocześnie. W saunie tej – oczywiście koedukacyjnej – są oddzielne szatnie oraz prysznice dla pań i panów, wypoczynkowa weranda, możliwość pływania w jeziorze, a w zimie wskakiwania prosto z sauny do przerębli. W programie wieczoru znajduje się również pokaz pracy drwali i tradycyjny posiłek, przy akompaniamencie akordeonu.

    NAPAPIIRI I WIOSKA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA

    Napapiiri (koło podbiegunowe) to linia przebiegająca nieco na północ od 66 równoleżnika szerokości geograficznej północnej, wyznaczająca granicę zasięgu zjawiska białych nocy.
    Rzeczywiście, na północ od niej słońce przez jakiś okres (choćby jedną dobę) na początku lata nie zachodzi w nocy za horyzont, w zimie, na odwrót – wcale nie wschodzi.

    W tymże miejscu znajduje się Wioska Świętego Mikołaja, gdzie działa urząd pocztowy (Santa Claus Main Post Office, FIN-96930 Arctic Circle), do którego dzieci z całego świata nadsyłają co roku miliony listów. Cóż, rzadko spotyka się komercjalizm w tak czystej postaci, nieskażony żadnym głębszym uzasadnieniem – przecież do niedawna Lapończycy nic nie wiedzieli o ich zaszczytnym wyróżnieniu.

    Wioska przynosi dzieciom (małym i dużym) mnóstwo radości. Można stąd wysłać kartkę do domu z oficjalnym znaczkiem świętego Mikołaja, a nawet, choćby było lato, zadysponować doręczenie jej na gwiazdkę, można sobie zrobić zdjęcie ze świętym (adnotacje ostrzegają turystów, że święty Mikołaj jest zastrzeżonym znakiem handlowym i mogą go fotografować tylko jego elfy), a dorośli chętnie poddają się obrzędowi przejścia koła podbiegunowego, niczym na statku przekraczającym równik. Dla uczestników licznych grup wycieczkowych przebieganie przez białą linię na asfalcie to świetna zabawa. Potem trzeba jeszcze tylko zaczekać z wypiekami na twarzy na urzędowe świadectwo tego wyczynu.

    Kogo nużą takie atrakcje, może odwiedzić sklepy z pamiątkami i lapońskim rękodziełem – najlepsze, jakie istnieją. Wokół działają też porządne kawiarnie i restauracje, tradycyjna wędzarnia łososi oraz centrum informacji Etiäinen, informujące o parkach narodowych i terenach pieszych wędrówek.

    BIAŁE NOCE

    Coż może zaoferować nam Finlandia latem? To idealne miejsce dla osób, które nie przepadają za upałami, a chciałyby spędzić niezapomniane chwile na łonie przyrody, korzystając z zalet aktywnego wypoczynku.

    Do licznych atrakcji zaliczyć można między innymi rzadkie gatunki ptaków, które bez przeszkód sfotografujemy w okolicach Helsinek. Liczne jeziora, oraz fiński archipelag, stwarzają idealne warunki do uprawiania sportów wodnych, takich jak: wioślarstwo, czy rzeglarstwo. Możesz wybrać również pomiędzy canoe, a kajakiem.

    Finlandia, jako kraj słynny z ekologii, obfituje w gospodarstwa agroturystyczne. Oprócz noclegu, oraz tradycyjnej kuchni, oferują one szereg innych, niezpomnianych atrakcji, takich jak: łaźnie wędkarstwo, wycieczki piesze i rowerowe, oraz wyprawy do lasu w poszukiwaniu borówek i jagód.
    Niektóre z fińskich gospodarstw oferują również przejażdżki konne. Terytoria, słynące z tego typu atrakcji to Oulanka i Koli.

    Dzięki temu, że 1/3 terytorium Finlandii leży za północnym kołem podbiegunowym, występują tu zjawiska, których próżno szukać w innych krajach: białe noce i noce polarne. W środku lata w północnej Finlandii słońce znajduje się nad horyzontem całą dobę, a w miejscowości Utsojoki najdłuższy dzień lata trwa dwa miesiące. Nawet w południowej Finlandii nie ma wówczas w nocy całkowitej ciemności, a wieczorny zmierzch powoli i niezauważalnie przechodzi w poranny brzask.

    Aby doświadczyć białych nocy najlepiej udać się do Finlandii w dwie ostatnie dekady czerwca. Słońce zaczyna wtedy zachodzić około 22:30. Zachód słońca trwa około dwóch godzin. Zmrok zapada na około dwie godziny, by po drugiej nad ranem na nieboskłon znów wzeszło słońce.

    DANIA

    DANIA – ŚLADAMI WIKINGÓW


    Królestwo Danii (Kongeriget Danmark) jest najmniejszym z państw nordyckich, oraz najstarszą europejską monarchią z zachowaną ciągłością dziedzicznej władzy.

    Malownicze wioski, piękne, złote pola uprawne, popularne wrzosowiska, zabytkowe miasteczka, niesamowite pejzaże – wszystko to sprawia, że jest to wymarzone miejsce na spokojny wypoczynek.

    Osoby, które często spędzają wczasy w Danii zachwalają przede wszystkim różnorodność krajobrazu. Turystów urzekają piaszczyste plaże, porośnięte różami wydmy, fiordy, zalesione pagórki, wzgórza pokryte wrzosem, Morze Bałtyckie i Północne, zatoki i cieśniny. Ponadto podziwiać można wspaniałe zamki, wiatraki, rezydencje, mosty (w tym Wielki Most – drugi co do wielkości na świecie most wiszący), oraz liczne urokliwe miasteczka.

    Dania jest rajem dla wędkarzy. Wody obfitują w leszcze, płotki, pstrągi, szczupaki, okonie i wiele innych gatunków ryb. Amatorzy słońca żeglarze, pasjonaci windsurfingu, golfa, osoby lubiące piesze wędrówki i rowerowe wycieczki oraz miłośnicy przyrody z pewnością znajdą tu formę wypoczynku sprzyjającą ich zainteresowaniom.

    Na wyspach panuje klimat umiarkowany, ciepły morski, zatem zdecydowanie łagodniejszy niż w pozostałych krajach skandynawskich.

    CENTRUM WIKINGÓW

    Dania, jako kraj nordycki, jest nierozłącznie związana z legendą Wikingów, a jej mieszkańcy chętnie czerpią ze swego dziedzictwa, stąd liczne imprezy, nawiązujące do historii dawnych wojowników.

    W maju, w miejscowości Ribe odbywa się Jarmark Wikingów. W osadzie, tłumnie wypełnionej przez jej mieszkańców, podczas dni targowych, można obejrzeć wyroby rzemiosła, zobaczyć pokazy walk i wiele innych atrakcji. Atmosfera targów jest niepowtarzalna, ponieważ odbywa się na najstarszym znanym placu targowym w Skandynawii.

    Na cmentarzysku Wikingów, Lindholm Hoje, odbywają się inscenizacje, przedstawiające życie walecznych przodków w ich naturalnym otoczeniu.

    Kroniki Wikingów prezentowane są w najpiękniejszym duńskim amfiteatrze położonym nad jeziorami Jels. Podczas spektaklu podziwiać możemy walki na miecze, oraz oczywiście długie łodzi Wikingów.

    Niedaleko Slagelse znajduje się jeden z najważniejszych i najpiękniej położonych zabytków z epoki Wikingów. Ogromna okrągła twierdza Haralda Sinozębego z około 900 roku jest najlepiej zachowaną budowlą tego typu. Twierdza, muzeum i wiele innych atrakcji proponowanych latem sprawiają, że warto odwiedzić Trelleborg.

    Højbjerg również oferuje spotkanie z Wikingami. Znajdziemy tu rozrywki związane z łucznictwem, podobnie jak pokazy wojowników i jeźdźców. Wojownicy krzyżują miecze w wymagających wiele wysiłku i zręczności walkach, dopingowani wiwatami tłumnie zebranej publiczności. Jeźdźcy na islandzkich koniach biorą udział w pochodzie, a ci najbardziej odważni spróbują jazdy konnej w prawdziwie dzikim wydaniu.

    KAMIENIE RUNICZNE W JELLING

    Kamienie runiczne w Jelling to dwa głazy z wyrytym w X wieku tekstem w alfabecie runicznym . Ze względu na swoje historyczne znaczenie głazy znajdują się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
    Pierwszy kamień postawiony został przez króla duńskiego Gorma Starego, a drugi przez jego syna Haralda Sinozębego.
    Starszy i mniejszy z kamieni w Jelling został postawiony około roku 955 przez pierwszego króla Danii Gorma Starego na cześć jego żony Tyry.
    W tekście wyrytym na kamieniu po raz pierwszy w historii duńskiej pojawia się nazwa państwa Dania w transliteracji TANMARKA – w dzisiejszym duńskim Danmark.
    Większy głaz wzniesiony został przez króla Haralda Sinozębego około roku 965.
    W transliteracji napis na kamieniu brzmi: HARALTR KUNUKR BATH KAURUA KUBL THAUSI AFT KURM FATHUR SIN AUK AFT THAURUI MUTHUR SINA, SA HARALTR IAS SAR UAN TANMAURK ALA AUK NURUIAK AUK TANI KARTHI KRISTNA – co oznacza: "Król Harald zlecił postawienie tego pomnika dla Gorma, swego ojca, i Tyry, swojej matki – ten Harald, który rządził Danią i całą Nordią i który uczynił Duńczyków chrześcijanami."
    Głaz Haralda jest wysoki na 2,43 metra i waży ok. 10 ton. Napisy i rysunki umieszczone są na całej jego powierzchni (tj. na trzech stronach).
    Kamień ten nazywa się często "świadectwem chrztu Danii". Umieszczona na nim płaskorzeźba drukowana jest dziś na wewnętrznej stronie okładki paszportów duńskich.


    WYDMY I RÓŻE

    Zelandia jako największa i najgęściej zaludniona wyspa Danii jest też najczęściej odwiedzana, ze względu na to, że znajduje się tu Kopenhaga. Ten malowniczy obszar jest szczególnie interesujący ze względu na znajdujące się tu piękne zamki królewskie, cudowne plaże oraz wydmy osłoniete... różami.

    Warto zobaczyć słynne Mariager, zwane "miastem róż". Znajduje się w nim mnóstwo XV-wiecznych domów z muru pruskiego i uliczki z kostki brukowej, charakterystycznej dla starych duńskich miast. Z portu rybackiego ropościera się zjawiskowy widok na fiordy. Można również odwiedzić ciekawe muzeum soli i końcową stację starej kolejki parowej do Handest.

    DOM ANDERSENA

    Region wokół miejscowości Skelskor nazywany jest „Krainą Chansa Christiana Andersena”. Powodem są wspaniałe zamki i rezydencje, w których często gościł bajkopisarz.

    Odense, rodzinne miasto H.C. Andersena jest uroczym, idyllicznym miejscem zaskakującym wciąż nowymi atrakcjami. Warto posłuchać bezpłatnych koncertów jazzowych odbywających się na "Rynku Warzywnym”, czy odwiedzić Muzeum H.C. Andersena. Muzeum ostatnio wzbogaciło się o nową kolekcję oryginalnych manuskryptów, poematów i listów bajkopisarza, nie mówiąc o ogromnej ilości książek z pierwszymi publikacjami jego baśni. Te ogromne zbiory, liczące ponad 600 pozycji zostały przekazane prze Duńską rodzinę, która przez pokolenia zbierała pamiątki po Andersenie. Do najciekawszych obiektów należy rękopis napisanej w 1845 roku baśni „Dzwoneczek”.


    Stała ekspozycja złożona z książek, listów, wycinanek, rysunków i przedmiotów osobistych tego sławnego bajkopisarza, wspaniale ilustruje jego życie.

    BORNHOLM – MEKKA ROWERZYSTÓW

    Niedaleko polskiego wybrzeża znajduje się oaza ciszy, spokoju i pięknych widoków. Bornholm to skarbnica atrakcji dla turystów w każdym wieku i o każdej porze roku. Niezwykły klimat wyspy - związany z jej centralnym położeniem na Bałtyku, przypomina śródziemnomorski. W ciepłym słońcu rosną tu morwy, kwitną drzewka brzoskwiniowe i dojrzewają figi. Ciepło sprzyja rozwojowi turystyki rowerowej - która jest jednym z symboli Bornholmu. Na wyspie znajduje się ponad 300km dróg rowerowych - asfaltowanych (lub utwardzonych), doskonale oznaczonych - którymi można dotrzeć do najdalszych zakątków wyspy.

    Skrajne punkty wyspy dzieli ledwie ok. 40 km. Wytrawni rowerzyści mogą okrążyć ją w ciągu jednego dnia, podróżując oznaczoną czerwonym kwadratem obwodnicą o długości 105 km. Oprócz obwodnicy, przeznaczone dla jednośladów trakty przecinają wnętrze wyspy. Dzięki temu dojazd do najważniejszych atrakcji jest szybki i bezproblemowy. Tym bardziej, że znaczna część tras jest pokryta asfaltem. Przy budowie dróg wykorzystano dawne torowiska kolei wąskotorowej, zlikwidowanej w końcu lat 60-tych. Łatwo je rozpoznać po długich, prostych odcinkach.

    Słynne bornholmskie nadbrzeżne skały są miejscem wyczynowej wspinaczki dla wielu fanów skałek. Można rónież skorzystać z trzech pól golfowych, każdy o specyficznym charakterze.

     WIELKI MOST NAD SUNDEM

     Plany mostowego połączenia duńskiej wyspy Zelandii, na której leży Kopenhaga i szwedzkiego regionu Skanii były obecne przez cały dwudziesty wiek, lecz dopiero w 1991 roku przystąpiono do prac przygotowawczych. Właściwa budowa rozpoczęła się w 1995 roku, a huczne otwarcie Mostu nad Sundem (szw.: Öresundsbron, ang.: The Sound Bridge) z udziałem rodzin królewskich nastąpiło 1 lipca 2000 roku.
    Szlakiem przeprawy biegną dwie dwupasmowe jezdnie oraz dwa tory kolejowe. Konstrukcja przeprawy jest trzyczęściowa. Największy most w tej części świata łączy wybrzeże Skanii i wysepkę Peberholm (Pepper Island). Długość mostu wiszącego to 7 845 m, a wysokość najwyższego pylonu - 203,5 m. Część biegnąca przez Peberholm wynosi 4 055 m. Sztuczną wyspkę i duński region stołeczny łączy tunel długości 4 050 m, z którego 3 510 m biegnie pod wodą.
    Budowa kosztowała 19.1 mld duńskich koron wg cen z 2000 roku, a wg planów inwestycja ma się zwrócić w 2035 roku. Wśród wielu problemów, jednym z najważniejszych było zachowanie zerowego wpływu na wymianę wód pomiędzy Morzem Północym a Morzem Bałtyckim. W tym celu pogłębiono dno cieśniny, a z wydobytych kamieni usypano sztuczną wyspę Peberholm. Uratowano dzięki temu także leżącą obok naturalną wysepkę Saltholm (Salt Island) na której znajduję się rezerwat ptaków.

    JAK DOJECHAĆ?

     Dogodne połączenie z Danią oferują promy. Jeden z nich - Polferries, kursuje codziennie na trasie Świnoujście - Kopenhaga. W okresie od czerwca do września dodatkowo uruchamiane jest połączenie: Świnoujście - Bornholm.
    Popularne są także połączenia promowo - samochodowe. Z Polski całoroczne połączenie ze Szwecją (Świnoujście - Ystad) oferuje Polferries. Z Ystad jest niecałe 60 km do Malmo a stamtąd już tylko 16 km do Kopenhagi.
    Jedyna trasa lądowa z Polski do Danii wiedzie przez Niemcy, kraj najlepszych w Europie i bezpłatnych autostrad. Jadąc należy kierować się na Berlin, a stamtąd na przejście graniczne w Flensburgu. Podróż w zależności od prędkości i miejsca wyjazdu zajmuje około 12-15 godzin.
    Osoby pragnące spędzić wczasy w Danii mogą się w podróż wybrać także autokarem. Stałe połączenia autobusowe z Danią oferują Baltic Express Bus, PKS Warszawa, Almabus i Interlobus Reisen oraz Eurolines Jednak podróż z Warszawy do Kopenhagi trwa ponad 20 godz.
    Najszybciej można dotrzeć do Danii drogą powietrzną. Bezpośrednie, regularne połączenia między Danią a Polską zapewniają Scandinavian Airlines (SAS) PLL LOT, oraz tanie linie lotnicze: Wizzair, Sterling i Norwegia. W związku z rozwojem tanich linii lotniczych podróż do Danii jest możliwa za niewysoką cenę.
    Nie ma bezpośrednich połączeń kolejowych z Polski do Danii.