niedziela, 24 lipca 2011

Casablanca - plac Mohameda V, sprzedawcy wody


Polecam foto blog Mariusza Ozimka - piękne zdjęcia i fotoreportaże z najróżniejszych zakątków świata.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Co nas czeka w Nowym Roku?




babciowe fascynacje ;pVogue Magazine
Przepowiednia na rok 2011 - zapowiada się szał na retro i lata '80

W Nowym Roku dominować będą 2 trendy: neonowe wzory, rodem z lat '80, oraz fascynacja stylem retro - tym razem przeszukujemy szafę babci, by stworzyć stylizację jak z magazynu Vogue.

CIUCHY
Stylizacja w stylu retro nawiązuje do szalonych lat '20. To proste kroje a'la chłopczyca - dość obszerne, którch jednym elementem ozdobnych jest subteln wzór, broszka, lub wiszący na szyi zegarek. Powraca również, dawno zapomniana, moda na kamee - tym razem nosimy je dosłownie wszędzie - jako broszki, wisiorki, a nawet kolczyki. Całość wygląda bardzo orginalnie i bardzo retro Wink W końcu moda to zabawa.
Drugi trend atakuje feerią barw. To przede wszystkim wszystko co lśniące i w neonowych kolorach, a więc: odblaskowe rajstopy, wzorzyste legginsy, tiul i koronki, oraz duże bluzki z poduszkami, wszytymi w ramiona. Lata '80, zapomniane i lekceważone, teraz powracają w nowej odsłonie. Przygotuj się na modowe zabawy z kiczem.
MAKIJAŻ
Każdy z wymienionch trendów wymaga innego makijażu.
W stylu retro stawiamy na alabastrową cerę (matowy podkład) i wyraziste oczy. Ważne, aby makijaż sprawiał wrażenie nieskazitelnego i dobrze wypracowanego. Nie ma tu miejsca na rozmyte cienie, czy drobne niedociągnięcia. Niezbędnym gadżetem będzie eyeliner.
W stylu lat '80 możemy bardziej poszaleć, ponieważ ten okres obfitował w przeróżne modowe eksperymenty i cokolwiek wymyślimy, napewno wpisze się w trend - byleby było spektakularne, kolorowe i krzkliwe. Doskonale sprawdzają sięcienie do powiek w odblaskowych kolorach - zgodnie z trendem powieki malujemy aż po linię brwi. Równie dobrze sprawdzi się lśniąca szminka w kolorze karminu, lub przerysowana, czarne brwi - możliwości jest mnóstwo.


WŁOSY
Jeszcze parę słów o trendach we fryzurach.
Moda retro uwielbia fryzury proste, do ucha. W tym sezonie, surowość cięcia, przełamujemy oryginalnym kolorem - na przykład pomarańczem. Dzięki temu lata '20 stają się tylko modowym cytatem, a nie wierną kopią babci.
W latach '80 rządziły bujne, tapirowane włosy i ten trend nadal się utrzyma. Oprócz tego mamy fascynację lokami - trzeba się będzie przeprosić z papilotami i lokówką. Modna dotychczas prostownica ląduje w szafie (ew. na allegro). Prostowane włosy są stanowczo passe.

niedziela, 12 grudnia 2010

Folkowe retrospekcje


ZIMA 2010/2011
Jean Paul Gaultier


Moda lubi zataczać koło. Nie inaczej jest tym razem. Po krótkotrwałym flircie z plastikiem lat '80, wracamy do powłóczystych spódnic, oraz kwiecistych wzorów lat '60. Zimowa kolekcja Jean Paul Gaultier przypomina kolejną wariację na temat dzieci kwiatów, elementów folkowych i naturalnych, obszernych krojów.


Hitem jest, przywoływany od paru sezonów, styl BOHO, łączący hippisowską feerię barw z luzem surferów i oryginalnością bohemy (stąd nazwa). Elementami stroju są długie, luźne spódnice, futrzane kamizelki, dżinsowe kurtki, kolorowe tuniki, szerokie paski, duże torby. Styliści odkryli go w roku 2004.Za jedną z pierwszych fanek stylu uznaje się Kate Moss, wkrótce dołączyły do niej Sienna Miller oraz Nicole Richiei siostry Olsen. Wśród amerykańskich gwiazd trend ten rozpowszechniła Rachel Zoe, znana stylistka, która odpowiada za wizerunek takich znanych osób jak Mischa Barton, Nicole Richie czy Cameron Diaz.
Kate Moss



Typowymi dla boho tkaninami są len, cieniutka bawełna, z których szyte są tuniki zdobione masą etnicznych wzorów, obszerne sukienki w kwiatowe oraz orientalne desenie. Dodatki wykonane są z drewna, zamszu oraz skóry. Znanym dodatkiem w stylu boho są duże kapelusze z szerokim rondem, ciężka i pokaźna biżuteria, często skórzane buty z frędzlami lub drewnianymi z metalowymi elementami. Do tego wielkie


spódnice z falbanami z widocznym wpływem cygańskim. Do kwiatowychsukien w stylu boho pasuje zarówno skórzana kurtka jak i futrzana narzuta. To wszystko tworzy idealną boho całość.






ELEMENTY OBOWIĄZKOWE:
Etniczne dodatki, najlepiej ręcznie robione - koraliki, naszyjniki, rzemyki w dużych ilościach.
Długie, kolorowe, cygańskie spódnice i sukienki.
Folklorystyczne wzory, hafty, futerkowe wykończenia, motywy kwiatowe, chusty, koronki.
Dżinsowe kamizelki, luźne spodnie, botki, kowbojki.



    Falbaniaste spódnice, haftowane tuniki - zdawałoby się, że boho nadaje się najlepiej do noszenia latem. Aktualny sezon jesienno-zimowy jest jednak najlepszym przykładem na to, że boho pasuje również na sezon jesienno-zimowy. Styl ten dopuszcza mieszanie różnych wzorów, oraz - idealne na zimę - ubranie warstwowe. Zwiewną sukienkę w stylu hippie uzupełniamy grubym swetrem, botkami z futerkiem i dużym kapeluszem. W tym wydaniu na pewno nie zmarzniesz.



    Boho to styl, który z założenia ma wyrażać indywidualizm, więc wszelkie eksperymenty są dozwolone.

    Zabrane Facetom


    Od dziś nie musisz już wydawać fortuny, aby wyglądać mega-modnie i stylowo. Wystarczy wyciągnąć blezer, lub spodnie  z szafy Twojego faceta.
    Moda typu "Boyfriend", to szaleństwo nadchodzącego sezonu. Wszystko powinno być w mega-rozmiarze i najlepiej oryginalnym, męskim kroju. Zanim jednak ulica zaroi się od sufrażystek, warto zastanowić się z czym mega-ciuchy nosić i czy na pewno jest to rozwiązanie dla nas.


    W szerokich ciuchach najlepiej wyglądają kobiety wysokie i (dobra wiadomość) dobrze zbudowane. Filigranowe osóbki wypadają kiepsko - po prostu giną w morzu materiału.


    Przeszukując szafę swojego chłopaka należy zwrócić uwagę na fasony spodni. Tylko te z prostymi nogawkami pozwalają na stworzenie looku boyfriend’s jeans. Do spodni za dużych o kilka rozmiarów pasują zarówno płaskie buty np.: balerinki czy tenisówki, jak i te na obcasach. W przypadku tych drugich należy zwrócić uwagę na rodzaj słupka. Musi być dosyć spory, ale co najważniejsze masywny. Odkryte botki czy oksfordy będą w tym przypadku niczym postawienie kropki nad i. O szpilkach trzeba kategorycznie zapomnieć, gdyż burzą one cały efekt.


    Męskie spodnie świetnie wyglądają z podwiniętymi nogawkami. To właśnie taki sposób noszenia dżinsów upodobały sobie zarówno dziewczyny zafascynowane wykorzystywaniem męskich spodni do swoich stylizacji, jak i celebrities.
    Ale wielkie są teraz nie tylko jeansy. Ubrania typu "boyfriend", lub "oversize" to również koszule, marynarki, a nawet torebki. Taka moda idealnie sprawdza się na codzień - jest bardzo wygodna, nie krępuje ruchów, Jest także idealna dla każdej kobiety, pragnącej ukryć drobne mankamenty figury. Szerokie jeansy zatuszują zbyt masywne uda, natomiast długa, luźna marynarka pomoże ukryć brak talii.


    W przypadku kobiet drobnych i szczupłych dobrze jest przełamać efekt komponując garderobę na zasadzie przeciwieństw, tj. luźna góra z dopasowanym dołem (np. szeroka bluza i legginsy), lub odwrotnie (luźne spodnie w zestawieniu z obcisłą koszulką). Taki zestaw zniweluje wrażenie przytłoczenia, spowodowane nadmiarem materiału. Wystarczy spojrzeć, jak robią to zagłodzone celebrytki. Jennifer Aniston połączyła luźne, spuszczone spodnie z bardzo obcisła koszulką. Połączenie luźnych, tunikowych bluz z legginsami jest natomiast domeną mody spod znaku "Japan Style". Drobne, filigranowe japonki doskonale wiedzą jak przystosować modę na mega-ciuchy do swojej sylwetki.


    Wróćmy jednak do faceta - w co ma się ubrać, kiedy już wyciągniemy mu z szafy ostatnie jeansy? Oczywiście w ciuchy "oversize" - tym razem w wydaniu męskim. Ten styl, rozpowszechniony przez Johny'ego Deepa przywodzi na myśl czasy grunge'u. Efekt... zabójczy. Zresztą, zobaczcie sami...

    piątek, 10 grudnia 2010

    FELIETON


    WSZYSCY JESTEŚMY MICKIEWICZAMI



    Co oznacza dla mnie słowo “Polska”?

    Beznamiętnie przeglądam codzienną prasę. Informacje miałkie i nieistotne - "Kwaśniewski: Kask ocalił mi życie"1, "Niespodziewany urlop premiera - bez związku z kampanią"2, „Rewolucja na stokach Tatr”3. Grzęznę gdzieś w połowie czwartego artykułu, tak bardzo zmęczyły mnie owe nowości. Każdy kolejny tytuł wskazuje wyraźnie, że w moim kraju nic się nie dzieje. Czy tak jest rzeczywiście?

    Dziesięć miesięcy minęło, odkąd wróciłam z Londynu. Wyjechałam, jak większość moich rówieśników – spragniona wrażeń, nowości, przygody... Chciałam się sprawdzić w innej rzeczywistości – w świecie, który dotychczas znałam jedynie z reportaży w kolorowych magazynach, oraz opowieści tych nielicznych „szczęśliwców”, których stać było na podobne wypady.

    Parę lat temu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, otworzył się dla nas świat. Dla nas – młodych, bo dla pana Tuska, Kwaśniewskiego, czy pana Krauze był otwarty od dawna. Po wstąpieniu do Unii już każdy przeciętny zjadacz chleba mógł wykupić bilet tanich linii lotniczych i z dowodem osobistym w kieszeni przekroczyć brytyjską granicę. Wielu z nas, prócz tego dowodu, nie miało nic więcej. Może jeszcze głowę pełną marzeń i kolorowych snów o wielkim świecie.

    W kraju dobrobytu czułam się trochę jak parias. Pierwszą wypłatę w całości zostawiłam w Primarku – sieciowym sklepie z tanią odzieżą. Jak zahipnotyzowana krążyłam między półkami, przerażona ogromem produktów. Sukienki, garsonki, buty, kapelusze – od nadmiaru wrażeń wirowało mi w głowie, a zawartość portfela niebezpiecznie szybko zbliżała się do zera absolutnego.
    Cóż, nie przywykłam do tego, że w jednym miejscu mogę nabyć praktycznie całą garderobę – bez nerwowego zwiedzania połowy miasta. Poza tym nigdy wcześniej nie było mnie stać na taką rozrzutność za zwyczajną tygodniówkę z pracy za barem. To było szaleństwo...

    Podobnie było w pracy... Nauczona doświadczeniem z rodzimego kraju, spodziewałam się ciężkiej pracy za byle jakie pieniądze i menadżera, obrzucającego mnie inwektywami. Pół roku przed wyjazdem z Polski zatrudniłam się w barze, wychodząc z założenia, że odrobina praktyki dobrze mi zrobi. Pracowałam nocami, po 12 godzin, a mój przełożony przypominał dresiarza. Przeraźliwie klął i poklepywał podwładne w niewybrednych żartach, za które można by było podać go do sądu, gdyby tylko praca była legalna.

    Tu było inaczej... Już pierwszego dnia przeżyłam miłe zaskoczenie. Mój menadżer był eleganckim mężczyzną , o nienagannych manierach. Od razu poinformował mnie o moich prawach i obowiązkach, oraz oprowadził po pubie. Dostałam broszurę, zawierającą wszystkie detale szkolenia barmańskiego, oraz zapewnienie, że nie muszę się spieszyć z przyswajaniem wiedzy, ponieważ przez pierwsze 2 miesiące obejmuje mnie „okres ochronny” i jeżeli z czymkolwiek będę miała problem, on bardzo chętnie mi wytłumaczy. I tak rzeczywiście było – nikt na mnie nie krzyczał, nie było miejsca na upokorzenie. Wprawdzie praca nie należała do lekkich, ale atmosfera współpracy i wzajemnego szacunku znacznie poprawiała mi samopoczucie.

    Naprzeciwko mojego pubu mieściła się siedziba Guardiana, w związku z czym, większość stałych klientów, stanowili pracownicy firmy. Bardzo lubiłam klientów pubu – władali piękną angielszczyzną, a rozmowa z nimi była czystą przyjemnością. Nieraz wspominałam przyjaciółkę, która odbywała praktyki w Gazecie Wyborczej. Po zakończeniu praktyk przyrzekła sobie, że nigdy nie będzie tam pracować, ponieważ odrzucał ją brak kultury i pospolite chamstwo, rządzące w relacjach pomiędzy pracownikami. Tu było inaczej – praca w szacownej gazecie nobilitowała tych ludzi do zachowania się na pewnym poziomie. Nurtowała mnie myśl – czy naprawdę jesteśmy aż takimi barbarzyńcami – My, Polacy? A jeżeli tak, to dlaczego?

    W Wielkiej Brytanii najbardziej zaskakiwali mnie ludzie – ich radość, beztroska i naiwność. Dorosłe dzieci, które nigdy nie zaznały niedostatku. Ten kto sądzi,że cierpienie uszlachetnia, jest w wielkim błędzie. Moim zdaniem cierpienie i niedostatek deprawują ludzi, zmuszając ich do rzeczy, których w normalnych warunkach nigdy by nie uczynili. W imię zaspokojenia podstawowych potrzeb jesteśmy w stanie przymknąć oko na łamanie praw człowieka, wszechobecne chamstwo, czy krzywdę bliźniego . Szczytne ideały dewaluują się w zderzeniu z nieprzychylną rzeczywistością.
    W tym miejscu wypadami tylko przytoczyć słowa prof. Barbary Skargi, która w wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi:
    „Cierpienie nie wzbogaca. Niszczy i upokarza, pod każdym względem – fizycznym i psychicznym. Odziera z godności (…) Jest niesłychanie groźne dla człowieka.”
    Słowa te, wypowiedziane w kontekście zesłania, interpretuję znacznie szerzej – jako uniwersalną właściwość, przynależną nam, ludziom.
    Patrzyłam więc spragnionym wzrokiem na te wesołe, pulchne twarze, nieskażone cierpieniem i zazdrościłam im każdej minuty tego życia, każdej chwili. Żyć po to, by spełniać swoje marzenia – dla mnie to wciąż abstrakcyjny frazes...

    Zaskakiwały mnie słowa, zaskakiwała mnie tolerancja – poznawałam ten świat z szeroko otwartymi ustami.
    • Dlaczego nigdy nie nagrałaś płyty? - zapytał mnie mój znajomy Howard, gdy siedzieliśmy razem w studiu nagraniowym – Masz bardzo ciekawy głos...
    • Wiesz, u nas w Polsce jest trochę inaczej... - zaczęłam nieśmiało – Nie każdy może iść sobie do studia i tak po prostu nagrać płytę. Czasami najzdolniejsi ludzie grają na ulicy...
    Spojrzał na mnie z nieukrywanym zdziwieniem. Chyba ciężko mu było przełożyć to, co powiedziałam na swoje realia. Znów mnie dotknęła abstrakcja...

    Więcej zrozumienia znalazłam u mojego dobrego kolegi z pracy. Katumba Kaimbe pochodził z Konga, ale bardzo rzadko opowiadał o swoim kraju. Miałam wrażenie, jakby trochę się wstydził. Pracował na kuchni, ponieważ w pubie panowała niepisana zasada, że za barem stoją tylko biali. Cóż, przemiły menadżer okazał się miły tylko dla wybranych. Kaimbe znał płynnie 4 języki europejskie, kończył w Anglii wyższe studia z ekonomii i stanowił wyśmienitego rozmówcę. Wrażliwego, elokwentnego i jakby znacznie bliższego mi, niż przeciętni Anglicy. Nigdy nie spytał o co opuściłam kraj – dla niego było to oczywiste. A gdy opowiadałam mu kiedyś o stanie wojennym, powiedział mi,że czytał trochę o komunizmie w Polsce i że u niego w kraju też strzelano do ludzi na ulicach.

    Dlaczego wróciłam?
    Rozmawiając z Kaimbe, zrozumiałam,że bliżej mi do przybyszy z krajów Trzeciego Świata, niż do rdzennych Anglików. Po wielu miesiącach zmagań z rzeczywistością i własną tęsknotą zrozumiałam, że oto stoję przed nowym wyborem – zostać pariasem w obcym kraju, czy wrócić do własnych korzeni – biednych i ponurych, ale własnych.

    Salony Anglików często zdobią rodzinne zdjęcia – są dumni ze swoich przodków. Ja również zaczęłam myśleć o swoich. Pradziadek był oficerem AK, siedział w obozie jenieckim. Jego żona była matematyczką, pisała wiersze, została dyrektorem szkoły. Moja babcia skończyła fizykę na Politechnice Wrocławskiej. Miała niesamowitą wyobraźnię – do dziś pamiętam jak pięknie i barwnie potrafiła opowiadać. Oni wszyscy leżą tutaj – w tej ziemi. Żyjąc tu, staję się elementem pewnej historii, jej kontynuacją. Tam byłam najwyżej biedną emigrantką, kaleczącą miejscowy język. Kultura, język, który kocham - tego wszystkiego ogromnie brakowało mi w obcym kraju.

    Wróciłam... Do dzisiaj biję się z myślami, czy było warto.

    Tyle uczono nas o patriotyźmie – o miłości do ojczyzny. Od dziecka karmiono mnie Mickiewiczem. On również, tak jak ja, prowadził życie emigranta. Tak samo tęsknił za krajem, czego dowód dał w swoich wierszach. Lecz czymże jest tęsknota, której nie można skonfrontować z rzeczywistością?
    Jak zachowałby się Mickiewicz, gdyby jednak powrócił do kraju? Lecz nie do tego wytęsknionego, wyidealizowanego świata, który stworzyła dlań wyobraźnia, ale do tego realnego, pełnego nietolerancji, chaosu, korupcji. Czy byłby się jeszcze w stanie zachwycać bursztynowymi polami, gdyby musiał walczyć o chleb? A może poszedłby w ślady Witkacego?

    Tak naprawdę wszyscy jesteśmy Mickiewiczami. Zachwycamy się własną ojczyzną wtedy, gdy jest już nieosiągalna.
    1Dziennik, poniedziałek 11 stycznia 2010 08:18
    2Gazeta.pl, poniedziałek 11 stycznia
    3Wyborcza.pl, 2010-01-11

    PR Dolnośląska Szkoła Wyższa

    PAŃSTWOWYM MOLOCHOM MÓWIMY "NIE"

    Reforma uczelni Wyższych wciąż w fazie odległych planów. Uczelnie prywatne nie śpią, oferując coraz ciekawsze i bardziej konkurencyjne kierunki.

    Ostatnio głośno o problemach absolwentów na rynku pracy. Polskie uczelnie wyższe generują bezrobotnych, ponieważ ich programy są niedostososwane do zmieniających się realiów. Co roku urzędy pracy rejestrują kolejnych magistrów, którym ukończone studia nie gwarantują żadnych konkretnych umiejętności zawodowych. Pracodawcy od dawna krytykują ten stan rzeczy. Programy studiów są przeładowane ogólną wiedzą teoretyczną, brakuje natomiast specjalizacji ukierunkowanych na zdobywanie konkretnych umiejętności, niezbędnych na rynku pracy.

    Tak było do tej pory. Widać już bowiem pierwsze zwiastuny zmian. Szkoły Prywatne dostrzegły szansę na zwiększenie swojej konkurencyjności, stawiając na rozwój kierunków, których nie oferuje żadna uczelnia państwowa.

    Jednym z takich przykładów jest Dolnośląska Szkoła Wyższa, która w ramach studiów licencjackich, oraz magisterskich, uruchomiła kierunek: Media cyfrowe i Komunikacja elektroniczna. Kierunek przyciąga studentów szkół wyższych – zarówno uniwersytetu, jak i politechniki, zainteresowanych poszerzaniem swoich kompetencji w dziedzinie nowych mediów. Program studiów zawiera tak niespotykane przedmioty, jak np.: warsztaty wizualizacji, czy podstawy grafiki 3D.

    Być może problem przygotowania absolwentów do pracy zawodowej zostanie rozwiązany właśnie przez uczelnie prywatne – lepiej dofinansowane i bardziej elastyczne...

    Agnieszka Karczewska

    TOSKANIA

    TOSKANIA – oaza sztuki i wina

    Toskania to region Italii, który od lat, nieustannie przyciąga turystów swoja niepowtarzalną atmosferą. Delikatne wzgórza, zielone lasy, gaje oliwne, winnice i starożytne miasteczka położone na szczytach wzgórz- to idealne miejsce do odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku i pośpiechu.
    Jest to kraina, gdzie średniowieczne malarstwo osiągnęło wymiar boski - gdzie narodził się renesans, gdzie żyli i pracowali Duccio, Masaccio, Piero della Francesca, Botticelli. Sztuką okazuje się również styl życia mieszkańców, kuchnia oraz oczywiście wina i kawa.
    Niezwykle zróżnicowany krajobraz Toskanii sprawia, że każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Miłośnicy morza i plażowania odnajdą tu najpiękniejsze plaże usytuowane od Livorno do Grosetto. Dla tych, którzy kochają sporty wodne, wody archipelagu Wysp Toskańskich stwarzają idealne wręcz warunki żeglowania. Ci, którzy pragną odpocząć w oazie ciszy, powinni wynająć dom lub mieszkanie w jednej z niezliczonych faktorii, usytuowanych najczęściej wśród pagórków i cyprysów. Miłośnicy sztuki przekonają się, że wszystko, co widzieli dotąd, nie jest warte widoku Sieny, muzeów Florencji, a czar małych miasteczek Toskanii oraz rozsianych po pagórkach ruin romantycznych zamków jest tym, czego się nie zapomina do końca życia.

    POŁOŻENIE

    Toskania graniczy na północy z Ligurią i Emilią-Romanią, na wschodzie z Umbrią i Marche, na południu z Lacjum a od zachodu sięga do wybrzeży Morza Tyrreńskiego. Do Regionu należą także wyspy archipelagu toskańskiego, m.in.: Elba (223,5 km²), Montecristo, Capraia, Gorgona, Pianosa, Giglio (21,2 km²). Większość regionu to teren wyżynny (67%) i górski (25%), niziny zajmują jedynie 8% powierzchni.
    Toskania dzieli się na 10 prowincji:
    • prowincja Livorno
    • prowincja Piza (Pisa)
    • prowincja Arezzo
    • prowincja Pistoia
    • prowincja Florencja (Firenze)
    • prowincja Lukka (Lucca)
    • prowincja Grosseto
    • prowincja Massa-Carrara (Massa i Carrara)
    • prowincja Prato
    • prowincja Siena


    SZCZYPTA HISTORII

    Nazwa Toskania, po raz pierwszy użyta w X w., pochodzi od łacińskiego słowa Tuscia, które było używane od III w. do opisania regionu znanego również jako Etruria, terytorium Etrusków, położonego między Tybrem a rzeką Arno.
    Początkowo Toskania stanowiła siedzibę Etruskich królów. Podbita przez Rzymian, weszła w skład Imperium Rzymskiego w 281 p.n.e.. Od 406 n.e. była podbijana przez najeżdżające na Italię plemiona germańskie. Później znajdowała się kolejno pod panowaniem: Bizancjum(od 553 roku), Longobardów (od 568 rok), oraz Franków (od 776 rok). W XV w. została podporządkowana Florencji i władającym w niej Medyceuszom. Po wygaśnięciu dynastii Medyceuszy w 1737 władza przeszła w ręce dynastii habsbursko-lotaryńskiej, co związało kraj z Austrią. Po podboju w 1801 Napoleona Bonaparte utworzył Królestwo Etrurii. Wielkie Księstwo Toskanii Napoleon nadał Elizie Bonaparte. W 1814 na tron powróciła dynastia habsbursko-lotaryńskia. Od 22 marca 1860 roku weszła w skład zjednoczonych Włoch.
    Burzliwe dzieje odcisnęły swe piętno na architekturze regionu.


    NIE TYLKO KRZYWA WIEŻA
    Jednym z najważniejszych czynników decydujących o tak ogromnej popularności Toskanii jest imponująca liczba zabytków. Oczywiście najsłynniejszym zabytkiem jest Krzywa Wieża w Pizie, która swe pochylenie zawdzięcza niestabilności tamtejszego podłoża. Z powodu obsunięcia się podłoża dzwonnica katedry w Pizie zaczęła się przechylać już 800 lat temu. Mimo to stoi ona do dziś. Budowla jest znana na całym świecie i stanowi jeden z siedmiu cudów świata.
    We Florencji na uwagę zasługuje Katedra Santa Maria del Fiore, wysoka na ponad 100 metrów należy do największych oraz najsłynniejszych kościołów na świecie. Godny polecenia jest też najstarszy budynek tego miasta - Baptysterium San Giovanni. Najwięcej zabytków we Florencji znajdziemy na placu Piazza della Signoria, za prawdziwą perełkę architektury uznawane są florenckie mosty. W Galleria dell'Accademia we Florencji znajduje się chyba najsłynniejszy posąg świata – Dawid Michała Anioła.
    Oprócz Florencji oraz Pizy miastem, które koniecznie trzeba zobaczyć podczas pobytu w Toskanii jest Siena. Miasto otoczone jest średniowiecznymi murami, a cała jego architektura stanowi niesamowity kompleks gotyckich zabudowań. Sercem Sieny jest il Campo, piękny plac w kształcie muszli, na którym odbywa się Palio – mający wieloletnia tradycję wyścig w trakcie, którego jeźdźcy dosiadają koni na oklep.
    Toskania uważana jest za kolebkę włoskiego renesansu - wtedy właśnie region ten przeżywał okres swojej największej świetności. Z tego też powodu obecnie możemy w Toskanii podziwiać tak dużą liczbę zabytków, z których większość pochodzi właśnie z epoki odrodzenia. To tutaj żyli i tworzyli Leonardo da Vinci, Michal Anioł i Rafael. Tutaj budowali nowy kanon języka Dante, Boccacio, Petrarka. W Pizie w 1564 przyszedł również na świat, słynny fizyk i badacz przyrody Galileusz. Wszedł on w konflikt z Kościołem z powodu uznawanego wtedy za błędne twierdzenia, że Ziemia obraca się wokół Słońca.
    Dziś miasta Toskanii wabią artystów swą niezwykłością, malowniczością i obfitością w dzieła sztuki. Bernardo Bertolucci zachwycony melancholijnym klimatem przeniósł tam akcję swojego filmu „Ukryte pragnienia”. Piękno tego regionu opiewali w swych utworach Zbigniew Herbert i Jarosław Iwaszkiewicz. Po średniowiecznych uliczkach toskańskich miast przechadzali się Adam Mickiewicz, Cyprian Norwid i Maria Konopnicka. Sielskie krajobrazy, atmosfera przesiąknięta sztuką i wyśmienite wina stanowią o unikalnym charakterze tego regionu Włoch.



    PLAŻE
    Wybrzeże Toskanii ma 32 km długości i ciągnie się od miejscowości Marina di Carrara po Versilię. Część plaż jest świetnie zagospodarowana i przygotowana na turystów, ale istnieją tu jeszcze zatoczki – dzikie i nadal nieodkryte – prawdziwy raj dla tych, którzy wczasy lubią spędzać z dala od tłoku i zgiełku.
    Toskańskie wybrzeże niedaleko Versilia to długie i szerokie plaże, pokryte delikatnym piaskiem w kolorze słońca. Krystalicznie czysta woda, błękitne niebo, luksusowe hotele i morskie przysmaki serwowane przez tutejsze lokale gastronomiczne to tylko nieliczne z zalet wybrzeża Versilia. Wybrzeże Versilia to plaże: Viareggio, Lido di Camaior, Marina di Pietrasanta, Forte dei Marmi, Marina di Massa, Marina di Carrara.
    Szczególnie godna polecenia jest Riviera Etrusca, którą cenią sobie liczni kochankowie. Położone daleko od ciekawskich spojrzeń, ustronne zatoki gwarantują intymność i spokój. Jeśli chcemy naprawdę wypocząć, wybierzmy się na plaże w małych, rybackich miejscowościach, takich jak Campiglia Marittima, czy Punta Ala oraz na plaże znajdujące się na terenie naturalnego parku przyrody Rimigliano. Morze Tyrreńskie zaprasza do kąpieli, uprawiania sportów i wodnych szaleństw.
    Rzadko kto odwiedza ciche plaże we Viareggio. Ich magia przyciąga tu ludzi, którzy poza ciszą szukają izolacji, piękna i spokoju. Mało magnetyczne i nieznane odpychają od siebie nowobogackich przybyszów, tych najbardziej krzykliwych. Z toskańskich plaż mamy okazję popłynąć łodzią do najpiękniejszych wysp archipelagu. To stąd na Elbę wypłynęła niegdyś łódź z Napoleonem.
    Wybrzeża Toskanii są dla przybyszów niezwykłe i potrafią zachwycić. Piękne krajobrazy i malownicza okolica nadaje temu miejscu wyjątkowości. Niezwykłym widokiem przyciąga Monte Argentario. Jako półwysep malowniczo wcinający się w morze, przyciąga turystów kochających spokój i lazurowy błękit wody. Niewiele tu miejsc do plażowania, ale na przesmykach znajdzie się zawsze jakaś wydma, która pomieści kilka osób.


    SMAKI TOSKANII
    Kuchnia regionu to swoiste połączenie dwóch smaków – włoskiego i regionalnego – toskańskiego. Znajdziemy tu dania skomponowane z owoców morza i ryb, a także wykwintne specjały z makaronów i ciast oraz warzywne kompozycje zazwyczaj przyprawione szczyptą bazylii.
    Toskania to bez wątpienia cesarstwo Chianti. Ba, Toskania, całe Włochy chlubią się niezrównanym smakiem tego wina. Dla wielbicieli trunku cenną będzie wizyta w jednej z licznych posiadłości winiarskich rodzin, zajmujących się produkcją wina od stuleci. W trakcie takiej wycieczki można zobaczyć w jakich warunkach jest uprawiane i produkowane wino, jak leżakuje w wielkich dębowych beczkach i przede wszystkim, jak smakuje produkt końcowy. Większość takich winnic stanowią same w sobie muzea, a ich gospodarze bardzo chętnie opowiedzą o tradycjach i technice tworzenia wina.
    Kolejnym odkryciem są toskańskie sery. Tradycja wytwarzania serów owczych w tym regionie sięga epoki neolitu i brązu. Owczy ser w Toskanii potocznie nazywany jest „Cacio”, choć w Polsce funkcjonuje częściej pod nazwą „pecorino”. Występują cztery regiony, w których tradycja produkcji cacio wciąż jest żywa. Bez wątpienia, spośród toskańskich serów najbardziej znany jest ten z Pienzy. Słynie między innymi z tego, e przez pewien czas dojrzewania posypuje się go popiołem. Niekiedy równie „Cacio” z Pienzy okładany jest liśćmi z orzecha lub na wzór ‘Pecorino di Fossa” dojrzewa zakopany w ziemi. Toskańczycy przepadają za tym serem, który najczęściej podawany jest na koniec obiadu lub kolacji przy akompaniamencie jakiegoś wybitnego wina.
    Oczywiście nie sposób zapomnieć o oliwie z oliwek. Oliwa może być tłoczona z różnych odmian oliwek lub też z konkretnej, jednej odmiany. Każdy region we Włoszech, podobnie jak w przypadku szczepów winnych, posiada swoje charakterystyczne odmiany oliwek. W przypadku Toskanii jest to “Olivastro”, “Pendolino”, “Frantoio” i “Moraiolo”.
    KIEDY JECHAĆ I JAK DOJECHAĆ
    Wiosna i jesień w Toskanii są najpiękniejsze. Temperatury w kwietniu, maju oraz wrześniu i październiku sięgają 20 stopni C. W lipcu i sierpniu jest tu upalnie – temperatura wzrasta do 32 stopni, a uliczki miast zapełniają się turystami. Samoloty dolatują do Rzymu i Mediolanu, do samej Toskanii trzeba więc dojechać pociągiem lub autobusem. Na obszarze samej Toskanii komunikacja jest bardzo dobrze rozwinięta. Stanowe autostrady i drogi miejskie gwarantują szybkie połączenia między miastami. W miastach niestety panuje duży ruch, a korki są nieodłącznym elementem krajobrazu. Dlatego jeśli w planach mamy zwiedzanie – zwiedzajmy na piechotę. Pociągi we Włoszech łączą tylko duże miasta w kraju, a także większe stolice europejskie, za to świetnie funkcjonują tu linie autobusowe.
    Sezon turystyczny w Toskanii, dzięki łagodnemu klimatowi trwa niemal przez cały rok. Na wieś najlepiej wybrać się wczesną wiosną, która sprzyja aktywnemu wypoczynkowi oraz agroturystyce. W lecie, w miasteczkach całej Toskanii mają miejsce tradycyjne festiwale, a także koncerty na świeżym powietrzu. Smakosze, a w szczególności miłośnicy wina oraz trufli powinni wybrać się do Toskanii pod koniec lata, kiedy to najlepiej degustuje się regionalnych produktów. Łagodna zima pozwoli natomiast polskim turystom odetchnąć od mrozów, zaś w miejscowych muzeach oraz hotelach skorzystać ze zniżek.